Fabryka Schindlera


Ulokowana na krakowskim Zabłociu Fabryka Emalia Oskara Schindlera, oddział Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, to jedno z pierwszych w Polsce muzeów wykorzystujących multimedialność i narracyjność. I mimo, że od otwarcia minęło prawie 10 lat, wciąż jedno z najlepszych.

Fabryka Emalia Oskara Schindlera została założona w 1937 jako miejsce produkcji wyrobów emaliowanych i blaszanych, w 1939 została przejęta przez niemieckiego przedsiębiorcę Oskara Schindlera i utworzono tam Niemiecką Fabrykę Wyrobów Emaliowanych. Po wojnie budynek należał do skarbu państwa i dopiero w 2005 roku został przejęty przez miasto Kraków. W 2007 roku zdecydowano o przeznaczeniu budynku na muzeum, a właściwie dwa muzea: Muzeum Historyczna Miasta Krakowa oraz MOCAK Muzeum Sztuki Współczesnej.

Muzeum, a przede wszystkim stałą ekspozycję Kraków – czas okupacji 1939-1945 otwarto dla zwiedzających w 2010 roku. Celem wystawy nie było pokazanie tylko historii działalności fabryki w czasie wojny (znanej szerszej publiczności z filmu Listy Schindlera), ale przede wszystkim umieszczenie jej w szerszym kontekście – ukazania Krakowa w czasie okupacji. Jest to więc wystawa nie tyle o II wojnie światowej i holokauście, ale przede wszystkim o Krakowie.

Stała wystawa to 45 pomieszczeń, 30 interaktywnych stanowisk z monitorami dotykowymi, 70 ścieżek dźwiękowych, 15 wideoprojektorów – to one niemal dziesięć lat temu miały tworzyć z Fabryki Schindlera muzeum nowoczesne, skierowane do współczesnego odbiorcy. I tak naprawdę się stało. A pomimo upływu czasu od otwarcia i rozwoju nowych technologii, na ekspozycji nie czuć tego upływu czasu. W muzeach tak naprawdę, poza – ciągle jeszcze niedoskonałą rozszerzoną i wirtualną rzeczywistością – wiele więcej nie wymyślono.

Mimo braku wspomnianego AR czy VR, muzeum jest bardzo mocno immersyjne. Czyni to przede wszystkim dopracowana scenografia: kostka brukowa czy kamienie pod stopami, ciasne korytarze, odrapane ściany, schody prowadzące do piwnicy i pomieszczenia dni codziennego, w których rekwizyty ułożone są tak, jak gdyby ich mieszkańcy czy klienci, wyszli sekundę wcześniej. Swoją rolę odgrywa też światło, które dopełnia atmosfery ciasnych krakowskich kamienic czy niepokoju ulic czasu wojny.

Na poczucie zaangażowania widza w ekspozycję wpływają także ścieżki dźwiękowe, które najczęściej są głosami imitującymi faktyczne rozmowy ówczesnych mieszkańców Krakowa. To te głosy tak naprawdę prowadzą narrację wystawy, opowiadają historię o okupacji i umiejscawiają odbiorcę w sytuacji. Już w pierwszej sali, zwiedzający słyszą głos fotografa, który każe ustawić się do zdjęcia, co od razu ustawia perspektywę zwiedzania: odbiorca staje się jednocześnie bohaterem ekspozycji. Dalej są też fragmenty audycji radiowych, przemówień, piosenki i dźwięki „ulicy” – zarówno tętniącej życiem, jak i ogarniętej zamieszkami wojennymi. Jak pisze Katarzyna Szalewska: wyraźnie uwidacznia on właściwą współczesnym instytucjom muzealnym tendencję do ustawienia widza w pozycji obserwatora uczestniczącego, do wizualizacji minionego na wzór mechanizmów teatralnych i malarskich[1].

Wystawa jest w pełni narracyjna, odbiorca czuje, że jest częścią historii – nie tylko za sprawą dźwięków, ale i elementów scenografii takich jak plakaty, zdjęcia archiwalne czy obwieszczenia. To tak naprawdę kopie rozporządzeń, ogłoszeń i obwieszczeń pokazują jak stopniowo zmieniała się historia Krakowa. Kolejne zakazy, nakazy, powstanie dzielnicy żydowskiej czy getta komunikowane były za pomocą plakatów wieszanych w mieście. To z nich można odtworzyć chronologię wydarzeń i upływ czasu.

Oczywiście materiały dźwiękowe to nie jedyne elementy audiowizualne. Na wystawie jest kilkanaście ekranów i projektorów – od tych małych pokazujących wspomnienia z czasów wojny, przez te wpisane w scenografię, imitujące np. krajobraz za oknem, po wielki kinowy ekran prezentujący film dokumentalny o fabryce Emalia. Większość ekranów doskonale wkomponowanych jest w ekspozycję, dzięki czemu nie burzą u odbiorcy wrażenia przeniesienia się do połowy XX wieku. Na uwagę zasługuje też fotoplastykon, w którym można oglądać archiwalne zdjęcia.

Stanowiska multimedialne natomiast pozawalają poszerzyć swoją wiedzę na wybrane zagadnienie, prześledzić dokładny przebieg wydarzeń czy przyjrzeć się mapie okupowanych terenów. Liczne opisy i narracje zastąpione zostały przez ogromną liczbą dotykowych ekranów, na których widz może wybierać interesujące go treści, oglądać zdjęcia i filmy, mapy z przesuwającą się linią frontu i innymi animacjami. W końcu wybraną kwestię „rzuca” na większy, naścienny ekran, gdzie obraz i dźwięk są jeszcze wyraźniejsze i doskonalsze. (…) Zwiedzający sam wybiera interesujące go materiały, staje się jakby częścią danej historii, zbliża się do niej i czerpie to, co uważa za najważniejsze, najistotniejsze[2].

Na wystawie znajdują się też instalacje artystyczne Michała Urbana. Pierwsza pokazuje nazwiska uratowanych żydów ukryte w szklanym pomieszczeniu pełnym emaliowanych garnków, druga – Sztuka wyboru ­– to dwie multimedialne księgi, biała i czarna, pokazujące tych, którzy w czasie okupacji zapisali się jasnymi bądź ciemnymi literami.

Fabryka Schindlera ma też „tradycyjne” eksponaty przygotowane do interakcji z odbiorcą: albumy ze zdjęciami, które można wertować, archiwalne gazet do czytania czy „maszyny pamięci” – stemple pozwalające zwiedzającym przybić na pieczątkę na kartoniku, a ten wziąć sobie do domu.

Muzeum Fabryka Emalia Oskara Schindlera to muzeum, które w pełni rozumie potrzeby współczesnego odbiorcy, zarówno w kwestii zaangażowania w ekspozycję, budowania świata i narracji, w którą można się „zatopić”, jak i nieinwazyjnego stosowania nowych technologii.


[1] K. Szalewska, Fabryka Schindlera – tektonika dyskursów, „Jednak książki. Gdańskie Czasopismo Humanistyczne”, 2015, nr 3, s. 71.

[2] P. Kryształowicz, Fabryka „Emalia” Oskara Schindlera jako miejsce pamięci, Warszawa 2013, http://cultureofremembrance.pl/wp-content/uploads/2018/01/schindler.pdf, data dostępu: 5.11.2019.