Bioart – sztuka, która żyje
Sztuka ciągle poszerza swoje możliwości, a artyści szukają nowych sposobów nie tylko na wyrażenie siebie, ale także wywołanie społecznej dyskusji poprzez sztukę. Bioart przekracza utarte granice, najczęściej te etyczne, stawiając pytania o status artysty i sztuki w dobie nowych technologii i zaawansowanej medycyny.
Bioart lub sztuka transgeniczna to nowa forma działań artystycznych, wykorzystująca techniki inżynierii genetycznej do transferowania naturalnego materiału genetycznego lub syntetycznych genów do organizmu w celu stworzenia nowej, unikalnej formy życia. Artyści tworzący dzieła bioartu, opierają swoją „twórczość” na wykorzystywaniu metod współczesnej biologii i biotechnologii[1].
Bioart to pojęcie dość pojemne, zawierające w sobie zarówno artystyczne eksperymenty na komórkach, tkankach czy zmiany kodu genetycznego, jak i wszelkie happeningi czy performance z wykorzystaniem zwierząt, roślin czy ludzkiego ciała. Chociaż bioart pojawił się w sztuce dopiero pod koniec XX wieku, Monika Bakke, wskazuje, że jego genealogii szuka się w martwej naturze uwiecznionej w dziełach malarskich czy roślinnych albo zwierzęcych motywach w sztuce[2]. To jednak dopiero rozwój technologii, a przede wszystkim biotechnologii pozwolił sztuce nie tylko naśladować to, co kiedyś żyło, ale pokazywać, to co żyje. Bio art to sztuka nie tylko tematycznie i często również krytycznie związana z biotechnologiami, ale przede wszystkim bezpośrednio angażująca te technologie oraz prezentująca rzeczywisty materiał biologiczny[3]!
Twórcy bioartu traktują żywą materię – człowieka, zwierzę, rośliny, tkanki czy komórki jako swoją materię artystyczną. Do stworzenia dzieła z nurtu bioartu wykorzystywany jest właśnie materiał biologiczny, zwany mokrym medium: organy, płyny ustrojowe, tkanki. Z tego powodu bioart można wpisać w nurt sztuki efemerycznej, czyli tej, która z założenia jest nietrwała i możliwa do oglądania tylko przez krótki okres czasu – w ten sposób blisko mu do performance’u, który może „przeżyć” tylko jeśli zostanie utrwalony na filmie bądź zdjęciach[4]. Często dzieła sztuki umierają wraz z końcem wystawy, a ich śmierć obserwowana przez widzów w ramach finisażowego performance’u. Tutaj rodzi się pytanie o etyczność wystawiania w galeriach sztuki żywych organizmów czy wcześniejszą modyfikację genetyczną żywych stworzeń. Ważnymi pojęciami związanymi z bioartem jest in vivo i in vitro – to pierwsze odnosi się do tego, co dzieje się wewnątrz organizmu (czyli np. motyle, które pod wpływem modyfikacji kodu genetycznego zmieniają ubarwienie skrzydeł), a to drugie pojęcie związane jest ze sztuką tworzoną poza organizmem (np. The Semi-Living Worry Dolls – lalki stworzone z żywych tkanek).
Warto przypomnieć także, że nie należy mylić bioartu z body-artem. O ile to drugie pojęcie również zakłada relacje sztuki z ludzkim ciałem, to w bioarcie ta relacja jest dużo mocniejsza i najczęściej nie opiera się tylko na ingerencji w wygląd ciała, ale zmiany na poziomie tkanek bądź komórek bądź ich wykorzystaniu do stworzenia nowego dzieła.
Od nich się zaczęło
Jednym z prekursorów bioartu był brazylijski Educardo Kac, który w 1997 roku w ramach artystycznego performance’u wszczepił sobie pod skórę chip. Jego Time Capsule wywołało sporo pytań o granice sztuki, jednak przedmiotem publicznej dyskusji stała się jego inna praca. GFP Bunny to królik Alba, który urodził się w 2000 roku z wszczepionym wcześniej genem sprawiającym, że zwierzę świeciło na zielono. Fluorescencyjna „moc” królika stawiała pytania o to, jak daleko może posłużyć się artysta w imię sztuki. O ile Time Capsule było ingerencją w ciało samego artysty, który dobrowolnie się na to zgodził, to Alba była eksperymentem na żywym organizmie, zmieniającym jego kod genetyczny. Dla samego autora zielony królik nie był dziełem sztuki samym w sobie (jako coś co można podziwiać), ale początkiem dyskusji na temat możliwości inżynierii genetycznej, komunikacji międzygatunkowej, transgeniczności, inności, modyfikacji genów i ingerencji nauki/człowieka w życie organizmów[5].
Ważnym dziełem w nurcie bioartu był Genomowy portret sir Johna Sulstona autorstwa Marca Quinna. Artysta do stworzenia dzieła sztuki wykorzystał DNA brytyjskiego biologa i biochemika, Johna Sulstona, laureata Nagrody Nobla z fizjologii i medycyny. Od portretowanego pobrano nasienie, z którego uzyskano DNA, a następnie sklonowano je i umieszczono w gablocie, tworząc abstrakcyjny obraz. Genomowych portretów Quinn stworzył jeszcze wiele – portretując całe rodziny, a także ogrody (wykorzystując geny roślin).
Nie można nie wspomnieć też o Stelarcu, a właściwie Steliosie Arcadiou, który jest artystą działającym na granicy bioartu, body-artu i performance’u. Według niego ludzkie ciało jest we współczesnym świecie już się zdezaktualizowało (obsolete body) dlatego dzięki osiągnięciom medycyny i technologii powinniśmy je unowocześnić i zmodyfikować, poszerzając m.in. o kolejne perceptory[6]. Stelarc zasłynął z wszczepienia sobie w przedramię „trzeciego ucha” uzbrojonego w mikrofon i połączenie sieciowe. Przykładem jego pracy z nurtu bioartu jest Blender stworzony wraz z Niną Sellars. To instalacja, w której w przeźroczystej kuli umieszczono otrzymane w wyniku liposukcji płyny ustrojowe artystów. W kuli bulgotała mieszanina ludzkich tkanek zawierająca 4.6 litra podskórnego tłuszczu z torsu Stelarca i dolnych kończyn Niny Sellars, adrenalinę, krew 0 rh+, wodorowęglan sodu, nerwy obwodowe, roztwór soli oraz tkankę łączną[7].
Bioart w Polsce
Bioart jako wyjątkowo młoda dziedzina sztuki w Polsce również dopiero się rozwija. Mimo swojej kontrowersyjności galerie w całym kraju organizują pokazy dzieł sztuki wywodzących się z tego nurtu, najczęściej w towarzystwie paneli dyskusyjnych czy wykładów zaproszonych gości. Tylko w 2012 roku w Krakowie, podczas Krakowskich Reminiscencji Teatralnych gościł właśnie wspomniany wcześniej Stelarc, w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie można było zobaczyć prace Orona Cattsa i Ionata Zurra (założycieli Tissue Culture & Art Project w Australii) na wystawie „Surowe formy” (Crude Life), a w Gliwicach otwarta została wystawa „Life Expanded Definifion” Michała Brzezińskiego.
W tym samym roku swoje biologiczne dzieło zaczął tworzyć Elvin Flamingo (dr Jarosław Czarnecki), które ma trwać do około 2034 roku. Symbiotyczność tworzenia to hodowla egzotycznych mrówek, składająca się z czterech części, z których każda rządzi się zasadą destrukcji i tworzenia od nowa. Dzieło składające się z czterech części („Rekonstrukcja nie-ludzkiej kultury”, „Królestwo współcodzienności”, „Po człowieku. Biokorporacje” oraz „Walka podziemna”) zakończyło się jednak w 2015 roku. W roku 2015 rozpoczął pracę nad projektem My – Wspólny organizm / Wanitatywność. W 2016 roku powołał do życia projekt muzyczny SHMIB – Symultaniczna Hybryda Muzyki Improwizowanej z Bioartem.
Innym polskim artystą, o którym warto wspomnieć jest Robert B. Lisek, absolwent ASP we Wrocławiu. Jednym z jego dzieł jest Spectrum, czyli bakteria E-coli zdolna do szybkiego rozmnażania się. Dla niego prezentacja samoreplikacji – najbardziej fundamentalnego procesu w naturze pomaga zrozumieć proces rozprzestrzeniania się struktur. Biologiczne zjawisko wykorzystał do zobrazowania możliwego proces ataku bioterrorystycznego na Warszawę[8]. Pracę można było oglądać w 2008 roku w Galerii Leto w Warszawie.
Jednym z najważniejszych i najbardziej znanych twórców jest Michał Brzeziński, absolwent filmoznawstwa przy Katedrze Mediów i Kultury Audiowizualnej Uniwersytetu Łódzkiego. W swoich pracach łączy sztukę audiowizualną z materią biologiczną. Jego dzieło Affective Cinema (2015) to spektakl tworzony na podstawie informacji przesyłanych miedzy artystą a drobnoustrojami, a także pomiędzy kwiatem a ciałem performera. Dane zbierane przez są mikroskop USB oraz analogowo-cyfrowy przetwornik mierzący pole elektryczne rośliny, a następnie zostają przekształcone w obraz i dźwięk. We wcześniejszej swojej pracy – Betula Alba (2011) połączył swój autoportret z kodem DNA brzozy, natomiast w instalacji Birkenau, dzięki technologii „zmusił” brzozy do śpiewania.
Bioart czyli sztuka biologiczna to
wciąż sztuka wzbudzająca wielkie kontrowersje, dlatego jej przejawów w
przestrzeni galerii widzimy obecnie niewiele. Trzeba też pamiętać, że względu na
etyczny wymiar eksperymentów na żywych organizmach, być może wiele dzieł
sztuki, które powstaje w zaciszy prywatnych laboratoriów długo nie ujrzy
światła dziennego. Nie mniej jednak bioart to nurt w sztuce, który zadaje
więcej pytań niż daje odpowiedzi.
[1] M. Rozynek, Bioart, czyli mariaż sztuki i nauki, „Tutoring Gedanensis” 3(1) 29-32 (2018), s. 29.
[2] M. Dudek, Rozmowa z Moniką Bakke – kuratorką nurtu Bioart w trakcie 37. Krakowskich Reminiscencji Teatralnych, https://archiwum-obieg.u-jazdowski.pl/recenzje/26372, data dostępu: 1.03.2019.
[3] M. Bakke, Bio-transfiguracje. Sztuka i estetyka posthumanizmu, Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, Poznań 2015, s. 148.
[4] M. Dancewicz, Bio art w kontekście estetyki działań performatywnych [w:] Bio-techno-logiczny świat, P. Zawojski (red.), Wydawnictwo 13 muz, Szczecin 2015, s. 62.
[5] E. Kac, GFP Bunny, http://www.ekac.org/gfpbunny.html#gfpbunnyanchor, data dostępu: 2.03.2019.
[6] A. Pitrus, Stelarc: wobec zdezaktualizowanego ciała [w:] „Ekrany” nr 6, Kraków 2014, s. 88.
[7] Blender, http://stelarc.org/?catID=20245, data dostępu: 3.03.2019.
[8] R. B. Lisek, Spectrum / Das Gespenst / Widmo, http://lisek.art.pl/gespenst.html, data dostępu: 3.03.2019.