Bity PanaGeneratora

Zobaczysz ich i na szczecińskim festiwalu Music.Design.Form, i na koncertach Męskiego Grania. I w galerii sztuki, i w przestrzeni miejskiej. Swoje instalacje robią i dla muzeów, i dla wielkich marek jak Disney czy Sony. PanGenerator to jedna z najlepszych rzeczy, która przytrafiła się polskiej sztuce nowych mediów.

W swoich pracach łączą światło, dźwięk, design z technologią, komputerami, programowaniem, robotami. Zapraszają odbiorców do interakcji z ich dziełami: zarówno tymi już gotowymi, jak i na etapie tworzenia, podczas prowadzonych przez nich warsztatów. Sztukę mieszają z komercją, i na odwrót. To kwintesencja tego, czym sztuka nowych mediów powinna być: interdyscyplinarna, dostępna dla wszystkich, interaktywna, przekraczająca granice, usuwająca podział między kulturą niską i wysoką.

Łączymy w swoich działaniach bity i atomy. Poruszamy się w świecie efemerycznym, naszym medium jest programowanie, kod cyfrowy. To, co robimy, łączy dwa światy, to nie jest sztuka z przyszłości – to jest sztuka z dzisiaj. Wydaje mi się, że na poziomie warsztatu wybiegamy o krok czy dwa przed to, co większość artystów obecnych w Polsce i na świecie robi, bo odbiega to od typowej rzeźby czy malarstwa[1]

Jakub Koźniewski

Za nazwą PanGenerator kryją się cztery osoby: Piotr Barszczewski, Krzysztof Cybulski, Krzysztof Goliński oraz Jakub Koźniewski. Trójka z nich spotkała się w 2010 roku podczas festiwalu MediaLab w Chrzelicach, wydarzenia, na którym młodzi twórcy mogli wymieniać się doświadczeniami, wziąć udział w warsztatach i projektować własne pomysły z dziedziny sztuki nowych mediów. Tam powstał pomysł założenia kolektywu[2].

Pierwszym wspólnie stworzonym projektem był „Dodecaudion”. To przestrzenny kontroler audiowizualny, który ruch zamienia na dźwięk. Ze zewnątrz to po prostu elegancki, zawieszony nad ziemią dwunastościan. Wewnątrz wykorzystano takie technologie jak podczerwień rejestrująca ruch, bluetooth, Processing czy Arduino. Dodecaudion pozwala tworzyć muzykę za pomocą gestów i ruchów. To nie tylko eksponat, który świetnie wygląda w galerii, ale i urządzenie, które może być wykorzystywane przez twórców muzyki czy DJów, bowiem to jakie dźwięki będzie wydawać urządzenie, zależy od zainstalowanego oprogramowania. W świecie cyfrowym, gdzie możliwość „puszczania” muzyki z komputera, sprawia, że artyści nie muszą się ruszać, Dodecaudion każe wykonywać ruchy do tworzenia muzyki. Dodecaudion nie jest dziełem, które musi zostać w muzeum, to nowoczesna sztuka użytkowa – każdy może sobie je zamówić, a nawet wykonać samodzielnie!

Kolektyw eksperymentuje nie tylko z instalacjami dźwiękowymi. W 2016 roku PanGenerator otrzymał statuetkę złotego lwa na festiwalu branży kreatywnej Cannes Lions. Jury doceniło zespół za instalację „Miara pokoju” przygotowaną dla Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie. Ta kinetyczna, interaktywna rzeźba prezentowała liczby związane z tragicznymi skutkami powstania i II wojny światowej. Pojawiające się na instalacji cyfry formowały się z łusek po pociskach, a informacja obok uzupełniała ich znaczenie.

Ruch PanGenerator wykorzystał także w instalacji „Hash2ash”, stworzonej w ramach wystawy „Teenage” dla Narodowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. Projekt sprawiał, że selfie zrobione telefonem udostępniane było na ekran, a następnie „materializowało się” w postaci prochu, który rozsypywał się i upadał na ziemię. Projekt uświadamia młodemu pokoleniu, że mimo postępu technologii, wszystko kiedyś przemija.

W swoich pracach PanGenerator równie często wykorzystuje światło. Jedną z najważniejszych instalacji była „Konstelakcja”, stworzona na Festiwal Przemiany w Centrum Nauki Kopernik. Inspiracja dla pracy było zjawisko emergencji czyli powstawanie nowych form i zachowań z oddziaływania między prostszymi elementami. Ich instalacja składała się z wielu małych ostrosłupów, które można było układać w dowolne kształty na płaskim podłożu. Po zadziałaniu światłem na jedno z nich, impuls przechodził na kolejne – niczym efekt domina. Instalacja odwzorowywała w ten sposób procesy natury np. ławice ryb czy podążanie za sobą mrówek do mrowiska.

PanGenerator na warsztat wziął także zmysł dotyku i popularność urządzeń werable. Ich „Tactile” przypominają wizualnie inteligentne opaski, jednak nie służą do liczenia kroków i mierzenia pulsu, a przesyłania dotyku. Ich urządzenia typu wearable umożliwiają fizyczny kontakt między ludźmi znajdującymi się od siebie w pewnej odległości i próbują odpowiedzieć na pytanie czy maszyna będzie w stanie kiedyś zastąpić obecność drugiego człowieka?

„Neclumi” to natomiast wearable, które nie istnieje. To naszyjnik, który zakładamy na szyję aplikacją w smartfonie. „Neclumi” nie ma fizycznej postaci, jest wiązką światła wypuszczoną przez mini-projektor. Ta biżuteria przyszłości jest jednak jeszcze w trakcie realizacji…

Sztukę nowych mediów PanGenerator połączył także z literaturą. W „Grze nievideo” tak jak w przypadku gry na konsoli, steruje się joystickiem, jednak zamiast na ekranie, efekty „gry” widzimy na wydruku przypominającym sklepowy paragon. W grze nie ma więc obrazu (video), a jedynie treść, którą stworzył Łukasz Orbitowski na podstawie jednej ze swoich powieści. Użytkownik mógł decydować, jak potoczy się dalej akcja, a finalnie stworzoną przez siebie historię otrzymywał na wydruku.

PanGenerator realizuje także zlecenia komercyjne, czego przykładem może być kinetyczna rzeźba Mickeyphon stworzona dla Disneya. Wielka głowa Myszki Miki reaguje na dźwięki z otoczenia, wyświetlając kolorowe kształty w zależności od dźwięków wydawanych przed odbiorców.

To oczywiście tylko niektóre z prac PanaGeneratora – brakuje tu m.in. opisu „Spiralalali” łączącej nowe media, dźwięk, ruch, ale przede wszystkim projektowanie i architekturę czy „Apparatum” inspirowanej działalnością Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia. Brakuje instalacji przygotowywanych na festiwale i efektów pojedynczych warsztatów. Zaprezentowane jednak przykłady pokazują szerokie spektrum działalności PanaGeneratora, który programowanie łączy z dowolną dziedziną sztuki, by stworzyć nową jakość – zarówno dla snobistycznych odbiorców sztuki, jak i entuzjastów kultury masowej.


[1] A. Grzmiel, Jutronauci o sztuce przyszłości i podróży dookoła świata z robotem, dostęp: http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,25276734,jutronauci-o-sztuce-przyszlosci-i-podrozy-dookola-swiata-z-robotem.html, data dostępu: 11.09.2019.

[2] A. Słodownik, Coraz mniej trytytek, dostęp: https://www.dwutygodnik.com/artykul/6785-coraz-mniej-trytytek.html, data dostępu: 11.09.2019.