Literatura totalna
Liberatura, czyli literatura totalna to rodzaj literatury, w której obok samego tekstu ważna jest również forma. Autor jest autorem nie tylko treści, ale także wizualnej strony dzieła. Liberatura zmusza czytelników do większego zaangażowania, a czasami i interakcji. Szkoda tylko, że wydaje się być zjawiskiem z przeszłości.
Autorem pojęcia jest Zenon Fajfer, pisarz, który w 1999 roku w „Dekadzie Literackiej” opublikował esej-manifest Liberatura. Aneks do słownika terminów literackich. Na łamach pisma podkreślił, że konieczne jest docenienie materialnej strony książki, gdyż jej typografia i budowa mają istotne znaczenie w odbiorze literatury. Zenon Fajfer w liberaturze widział czwarty rodzaj literatury, występujący równorzędnie z epiką, liryką i dramatem[1]. I choć liberaturę trudno jednoznacznie wpisać, w któryś z tych rodzajów, trudno też przypisać jej tak wielkie znaczenie jak pozostałe rodzaje. Ciągle liberatura funkcjonuje niszowo, jako literacka ciekawostka, nie zaś pełnoprawny gatunek.
Sama idea liberatury narodziła się dużo wcześniej. Katarzyna Bazarnik przypomina, że w 1963 roku francuski krytyk Michel Butor w swoich esejach pisał o elementach książki, które z reguły się pomija w odbiorze, jak właśnie typografia i kształt[2]. Według Butora książka może przetrwać tylko wtedy, gdy wykorzysta się jej fizyczny potencjał. Te spostrzeżenia się niezwykle ciekawe, zwłaszcza, gdy uświadomi się, że francuski krytyk, mówił o tym na długo przed powstaniem e-booków, smartfonów i czytników.
Katarzyna Bazarnik wskazuje także osiem cech wyróżniających dzieła liberackie, choć nie zawsze w utworze muszą zaistnieć wszystkie z nich. Wśród tych cech znalazły się: typograficzne i niewerbalne środki wyrazu, przestrzenna organizacja tekstu, ikoniczność, autorefleksyjność, hybrydyczność, interaktywność, materialność i specyfika medium.
Pierwszym utworem, do którego odnoszą się polscy teoretycy liberatury jest Oka-leczenie, autorstwa samych teoretyków, czyli Zenona Fajfera i Katarzyny Bazarnik. To książka wyglądająca z pozoru jak zwykła książka, z tym wyjątkiem, że wewnątrz znajduje się „dodatkowa” książka, ukryta w drugiej stronie okładki. Środek jest symbolicznym trzecim okiem. Wewnątrz znajdują się także gry liter i zabawy wizualne, rebusy i anagramy.
W ramach liberatury wyodrębniło się także pojęcie e-liberatury, który określa utwory literackie projektowane do czytania w internecie. Nie odnosi się to do pozycji książkowych, które są dostępne także wirtualnie, nawet gdyby miały wyjątkową wizualną oprawę. E-liberatura dotyczy takiej liberatury, dla której wirtualna przestrzeń w jakiej została ukształtowana staje się elementem konstytutywnym. Dzieł e-liberackich nie dałoby się zrealizować w innych mediach, a każda próba takiego przetworzenia zniekształcałaby sensy utworu równie mocno jak zmiana przestrzenno-materialno-graficznej struktury dzieła liberackiego[3].
Przykładem e-liberatury mogą być powieści hipertekstowe, czyli powieści, które zakładają, że odbiorca jest czytelnikiem aktywnym i klikając w wybrane linki, sam decyduje o kolejności „stron” czy „rozdziałów”, które będzie czytał. Powieści hipertekstowe są rozwinięciem postmodernistycznej idei gry z odbiorcą, dla której internet stał się naturalnym miejscem rozwoju.
Jedną ze sztandarowych pozycji e-liberatury jest Koniec świata według Emeryka Radosława Nowakowskiego. To cyber-powieść z mnóstwem linków i nielinearną narracją, którą można czytać według swojego klucza wybierając kolejne podstrony. Można zrezygnować z czytania danej podstrony nawet na początku tekstu, można wrócić do poprzedniej, można też zgubić się i już nigdy nie dotrzeć do tego, co chciało się powtórzyć. Dodatkowo każda podstrona ma zupełnie inny projekt wizualny – podstrony różnią się od siebie kolorem, typografią czy rozmieszczeniem tekstu na stronie. Koniec świata według Emeryka powstał w 2005 roku, jego strona wizualna przypomina pierwsze strony internetowe tworzone w html-u, a tło zazwyczaj stanowią popularne ówcześnie tekstury.
Zupełnie inaczej wygląda Liberlandia Nowakowskiego. Rozpoczyna ją hipertekstowa grafika połączonych ze sobą słów, z których każde odnosi do innej podstrony. Użytkownik potem może klikać nie tylko w słowa, ale także pojedyncze litery, a czasami nieoznaczoną przestrzeń. Liberlandia skonstruowana jest jednak bardziej syntetycznie i dużo łatwiej odnaleźć tam wszystkie ukryte podstrony.
Hipertekstem nazwiemy też Przystanek Marcina Bałczewskiego i Mariusza Szulca czy Kosmos Jakuba Jagiełły. Za to C()n do it Katarzyny Giełżyńskiej zaczyna się jak gra komputerowa, następnie przypomina powieść hipertekstową, a w rzeczywistości jest zbiorem krótkich animowanych filmów. Natomiast Oczy tygrysa stworzone przez Łukasza Podgórni i Urszulę Pawlicką są zaprojektowaną we Flashu audiowizualną adaptacją wierszą awangardowego poety Tytusa Czyżewskiego.
Ars poetica Zenona Fajfera z kolei zaprojektowana została we jako flashowa animacja. Po kliknięciu „start” wybrane litery tekstu zaczynają znikać, a te które zostają na ekranie komputera tworzą nowe znaczenia. W przeciwieństwie do utworów Nowakowskiego Ars poetica nie przypomina powieści, a raczej animowany wiersz odnoszący się do relatywizmu patrzenia.
Skrzyżowanie poezji z nowymi mediami otrzymujemy w Esemesach z dnia na dzień. Książka dla wszystkich i dla nikogo Marka Oktawiana. To strona internetowa prezentująca wirtualny telefon, przez który użytkownik może wylosować sms. Natomiast Godło i projektor Witolda Mazura przypominają prezentację multimedialną, w której kolejne teksty różnią się od siebie sposobem zapisu i typografią.
Zupełnie inną formę przyjął Bluzgator – to aplikacja, która generuje „bluzgi” układając je w zdania przypominające literacki tekst. Użytkownik sam może ustalić czy generowanie bluzgi są rodzaju męskiego czy damskiego, jak wiele zdań po każdym kliknięciu pojawia się na ekranie, a także jaki jest sposób zapisu tekstu. Bluzgator Bis można uznać za jeden z pierwszych literackich tekstów generatywnych na skromnej polskiej scenie literatury cyfrowej. Remiksologiczny gest pasożytowania na cyfrowym ready – made dodaje projektowi nescitusa dodatkowego wymiaru, a otwartość projektu czyni go kompatybilnym z ulubionymi ideami kultury 2.0[4].
Liberatura i e-liberatura pokazują, że dzieło literackie
może angażować odbiorcę nie tylko samą treścią, ale też formą prezentacji. Jak
powiedział Zenon Fajfer liberatura bardzo
łatwo pokazuje, ile tracimy, przechodząc bezmyślnie i bezkrytycznie na nośnik
elektroniczny[5]. Czy
liberatura może być przyszłością literatury? Czy może być interesująca, dla
nowego pokolenia, które po książki sięga coraz rzadziej? Wydaje się, że
liberatura powinna wkroczyć w kolejny etap, zdecydowanie mocniej wykorzystując
nowe technologie. To może być jej czas. Tymczasem wydaje się, że czas e-liberatury
przemija wraz z okresem fascynacji internetem. A szkoda.
[1] Z. Klaga, Liberatura. Słowa, ikona, przestrzeń [w:] Liberatura czyli literatura totalna, K. Bazarnik (red.), Kraków, 2010, s. 10.
[2] K. Bazarnik, Krótkie wprowadzenie do liberatury, https://www.slideshare.net/mik_krakow/katarzyna-bazarnik-krtkie-wprowadzenie-do-liberatury, data dostępu: 2.02.2019.
[3] E-liberatura [za:]
A. Przybyszewska, „Zagadnienia Rodzajów Literackich”, tom 50, zeszyt 1-2 / 2007, https://www.liberatura.pl/e-liberatura.html, data dostępu 2.02.2019.
[4] Bluzgator Bis, Techsty, http://www.techsty.art.pl/magazyn3/bluzgator_bis.html, data dostępu: 3.02.2019.
[5] M. Niemczyńska, Książki nieoczywiste, czyli co to jest liberatura, Gazeta Wyborcza, https://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,44425,11258711,Ksiazki_nieoczywiste__czyli_co_to_jest_liberatura.html, data dostępu: 3.02.2019.