Nieoczekiwana zamiana ról
Dotknij, poczuj, usłysz – interaktywność stała się podstawowym trendem w projektowaniu nowoczesnych wystaw. Nikt nie spodziewał się jednak, że nagle multimedialne ekrany, sensoryczne eksponaty, angażujące zwiedzającego stanowiska czy indywidualne słuchawki, będą musiały zniknąć lub znaleźć nowy sposób na funkcjonowanie w czasach post-koronawirusa. Nikt nie myślał, że za chwilę będziemy bać się dotykać tego, czego dotykał przed nami ktoś inny…
Galerie zaroiły się od multimedialnych, dotykowych ekranów, na których można było poczytać więcej niż udało się przedstawić w przestrzeni wystaw, obejrzeć dodatkowe materiały czy zagrać w proste gry związane z tematyką ekspozycji. Interaktywne stanowiska stały się częścią nie tylko centrów nauki i doświadczeń, ale także muzealnych ekspozycji. Prowadzone narracje wydawały się ciekawsze, gdy na ścieżce zwiedzania pojawiały się elementy angażujące odbiorców za pomocą dotyku czy ruchu. Co teraz? Nawet tak „klasyczne” nowe media jak ekran z słuchawkami, dzięki którym można było zobaczyć w muzeach archiwalne nagrania czy sztukę video nagle stały się źródłem czającego się gdzieś niewidocznego niebezpieczeństwa – COVID-19.
Muzeum online
Kiedy w połowie marca wszystkie instytucje kultury zostały zamknięte różnice między tradycyjnymi muzeami, a tymi z interaktywnymi wystawami zatarły się zupełnie. Wszyscy rzucili się do sieci – muzeum online, wystawy online, oprowadzania online, wykłady online, warsztaty online. Media społecznościowe nagle musiały zastąpić muzea. Oferta w przestrzeni wirtualnej okazała się ogromna – realizowana profesjonalnie lub własnymi siłami. Misja utrzymania kontaktu ze zwiedzającymi stała się napędem do przeprowadzenia wielu zmian w sposobie komunikacji i, jak już zapowiadają przedstawiciele muzeów, oferta online nie zniknie wraz ze zniknięciem koronawirusa.
Różnice wróciły jednak, gdy teoretycznie muzea i galerie można było otworzyć. Jak wyszło to w praktyce? W muzeach obowiązują krótsze godziny zwiedzania, przerwy techniczne, ograniczenia ilości osób zwiedzających, maseczki, dezynfekcja rąk przed wejściem. Zakaz wypożyczenia indywidualnych audioguide’ów, usunięcie elementów ścieżek sensorycznych, replik eksponatów przeznaczonych do dotykania. W tradycyjnych muzeach wdrożenie tych zasad nie jest łatwe, jednak dużo trudniej w nowych czasach odnaleźć się tym muzeom, które projektowane były na „nowe czasy”, ale nie czasy koronawirusa.
Większość interaktywnych muzeów czy centrów edukacji jest ciągle zamknięta: Muzeum Śląskie, EC1, POLIN, Hydropolis, Centrum Nauki Kopernik, Fabryka Emalia Oscara Schindlera, Muzeum Emigracji, Europejskie Centrum Solidarności…
Co dalej?
Muzea z interaktywnymi ekspozycjami muszą opracować nowe strategie działania: obowiązkowe rękawiczki dla każdego zwiedzającego, jednorazowe słuchawki do audiguide’ów, a same audioguide’y w specjalnych jednorazowych woreczkach, dezynfekcja stanowiska po każdym zwiedzającym, wreszcie – wyłączenie niektórych elementów stałych wystaw.
Wszystkie te decyzje nie są jednak proste. Po pierwsze wiążą się z dodatkowymi kosztami: zarówno na środki do dezynfekcji czy jednorazowe rękawiczki, jak i obsługi, która będzie pilnować higieny stanowisk. Po drugie – wyłączenie części stanowisk będzie skutkowało uboższą ofertą dla zwiedzających – logicznym jest więc zaoferowanie biletów w niższej cenie. Tu znów wracamy do punktu pierwszego, czyli finansów. Już teraz instytucje cierpią z powodu braku wpływów z biletów (szacuje się, że na świecie może z powrotem po pandemii nie otworzyć się aż 13 proc. muzeów), obniżanie cen biletów i odpływ zwiedzających to realna strata dla budżetu wszystkich instytucji. Wreszcie – zakazanie dotykania, słuchania, zabawy z eksponatami i na stanowiskach zabija istotę interaktywnych wystaw. Nowoczesne wystawy tworzone są dla nowoczesnego odbiorcy – takiego, który chce pełniej zaangażować się w zwiedzanie, sam decydować, z których eksponatów korzystać i ile poświęcić im czasu.
– W DNA Centrum Nauki Kopernik jest zaszyta wolność. Nie mamy ścieżek zwiedzania, pozwalamy zwiedzającym samym odkrywać centrum. Mogę porównać to do wizyty w lesie, gdzie mogę zbierać grzyby czy słuchać ptaków – u nas tym lasem są doświadczenia. Jak znaleźć kompromis, żeby dać ludziom poczucie bezpieczeństwa, ale nie zabrać im tej wolności decydowania o tym co robią? – mówiła podczas Going.Talks Anna Lipińska z Centrum Nauki Kopernik w Warszawie.
Przez ostatni rok opisywałam interaktywne wystawy i rozwiązania technologiczne, które wydawały się przyszłością dla nowoczesnych muzeów. Nie spodziewałam się, że to te muzea będą dziś w najtrudniejszej sytuacji i staną przed wyzwaniami, którymi nie muszą się martwić tradycyjne instytucje. Klasyczne muzea nie dość, że mogą już gościć u siebie zwiedzających, to jeszcze koronawirusowi zawdzięczają nową publiczność zdobytą wirtualnymi działaniami. Interaktywne muzea muszą nie tylko znaleźć sposób na to jak „otworzyć się” po pandemii, a także sprawić, by otworzyć się i nie zatracić sensu swojego istnienia. Kto wie – być może te problemy staną się punktem wyjścia dla projektowania nowych, innowacyjnych rozwiązań – interaktywnych i bezdotykowych.
Trzymam kciuki i nie mogę doczekać się, aż znów będą mogła zagrać i poklikać w muzeum.